Czy “Deadpool & Wolverine” zbawili Marvela? [bez spoilerów]

Deadpool & Wolverine recenzja disney marvel
W pierwszych, poseansowych wrażeniach, napisałam na Facebooku, że dawno nie byłam na filmie Marvela, który przyniósł mi tyle radości. Ba, dawno nie byłam na filmie Marvela, na którym całe kino tak zgodnie by się bawiło od początku do końca, a potem z ciekawością przesiedziało całe napisy końcowe.

A ponieważ to film, w którym niespodzianki grają ogromną rolę, recenzja również będzie bardzo ogólna. Bo pewne rzeczy najlepiej przeżyć w sali kinowej.

“Deadpool & Wolverine” pojawiają się w czasie, w którym Marvel ma ogromne problemy. Fani stracili swój entuzjazm po tym, jak zostaliśmy zalani falą średnich seriali i filmów (a dla części z nich ocena średni jest zdecydowanie za wysoka). I Deadpool od początku bawi się tym wątkiem, a biorąc pod uwagę, że czwarta ściana w tej serii nie istnieje, większość tych odniesień i mrugnięć zwyczajnie działa. Deadpool nas po prostu rozumie.

Deadpool & Wolverine recenzja disney marvel
fot. Marvel
Całość fabuły krąży wokół próby uratowania świata Deadpoola, który powoli obumiera, i jak Wade Wilson dochodzi do wniosku, tylko ściągnięcie do swojego świata Wolverine’a może mu pomóc. Problemem jest jednak to, że Wolverine niekoniecznie ma ochotę współpracować. Prowadzi to do przyjemnej serii żartów, zarówno słownych, jak i sytuacyjnych, które znane są z produkcji opartej na buddy movie - szczególnie, gdy jeden z bohaterów jest rozmowny i nieobliczalny, a drugi mrukliwy i regularnie poirytowany. I obaj są równie skorzy do bitki.

To, co z pewnością zaliczyć należy na największy plus filmu, to jego scenariusz. Bo serwuje nam bardzo dobrze przemyślane cameo. Pojawienie się wielu z tych aktorów było zaskoczeniem, ale co ważne, nie pojawiali się oni tylko na dwie minuty, jako czysty fan service bez związku z fabułą. Każdy z nich miał jakąś rolę do odegrania, przez co nie mamy poczucia, że zostali wrzuceni tylko i wyłącznie dla samego sentymentu widzów.

Większość dialogów była naprawdę świetna, ale muszę jednak też trochę się do nich przyczepić - ponieważ niektóre żarty były przeciągnięte lub powtórzone zbyt wiele razy. Kilka było wręcz bardziej żenujących, niż śmiesznych i jasne, można by uznać, że taki urok Deadpoola, ale biorąc pod uwagę ilość rzucanych żartów na sekundę, wycięcie tych kilku najgorszych zadziałało by tylko na plus.

Deadpool & Wolverine recenzja disney marvel
fot. Marvel
Ale krytyka na bok. Hugh Jackman powraca do roli Wolverine’a, jakby nigdy z niej nie wyszedł. I to w sposób naprawdę ikoniczny - nie mam namyśli tylko stroju (chociaż ten naprawdę robi robotę i jak się o tym myśli, to aż dziwne, że nigdy wcześniej w nim nie wystąpił), ale fakt, że potrafił wyciągnąć z tej postaci jeszcze coś więcej. Gdy już myśleliśmy, że wszystko zostało powiedziane i nic więcej tam nie ma, on znajduje coś nowego, coś trochę głębszego. Nawet, jeżeli jest to znana nam rezygnacja, czy złość, to jest to inny poziom tych emocji, podany w nowy sposób. Nie oznacza to, że lepszy lub gorszy, po prostu inny.

To, że Ryan Reynolds jest dobrym Deadpoolem, raczej nie trzeba powtarzać (chociaż mam wrażenie, że on teraz wszędzie gra trochę Deadpoola), ale nie da się nie napisać o chemii, jaką ma z Jackmanem. Bo nie ukrywajmy, to właśnie ona sprawia, że przez ten film się płynie i sprawia on tyle radości.

Deadpool & Wolverine recenzja disney marvel
fot. Marvel
Na ogromne wyróżnienie zasługuje z pewnością Matthew Macfadyen, który gra Paradoksa. To jak bawi się tą rolą i ile doskonałego aktorstwa w to wkłada sprawia, że mam ogromną nadzieję, że zobaczymy go więcej w MCU. Nie chcę o jego postaci pisać nic więcej, żeby nie popsuć nikomu zabawy, więc po prostu powtórzę - jest doskonały.

Gdy myślę o multiwersum Marvela, nie mam wielu ciepłych myśli, ale do “Deadpool & Wolverine” wyjątkowo ono pasuje. Może dzięki temu, że cała narracja filmu jest meta i bohater jest samoświadomy, wie że został kupiony przez Disneya. Co więcej, gdybyśmy wyjęli ordynarne żarty i przerysowaną brutalność, gdybyśmy wyjęli metakomentarze, to “Deadpool & Wolverine” jest tym filmem, który się spodziewałam zobaczyć idąc na “Doktora Strange’a w multiwersum obłędu”. Podczas, gdy tam dostaliśmy w sumie dalszy bałagan i nic nieznaczące występu gościnne, tutaj wyjątkowo bałaganu nie czułam.

Deadpool & Wolverine recenzja disney marvel
fot. Marvel
Czy jest to film idealny? Z pewnością nie - gdybyśmy zanurzyli się w detale i spoilery, z pewnością można wyciągnąć wiele nie do końca udanych rzeczy. Równocześnie, żadna z tych rzeczy nie sprawia, że oceniam film niżej. Emocje po seansie minęły, a ja ciągle myślę o nim ciepło.

Ale czy “Deadpool & Wolverine” zbawili Marvela? Niestety, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Przed pójściem do kina słyszałam, że ponoć ten film ma posprzątać bałagan, jaki panuje w MCU, ale nie mam poczucia, by chociaż pozamiatał tam podłogę. Była to świetna rozrywka, ale nie sprawiła, że uwierzyłam z powrotem w MCU, a raczej przyjęłam ją z miłym zaskoczeniem.

Tym bardziej, że już wiemy o powrocie Roberta Downeya Jr, który wcieli się w Doctora Dooma i nie brzmi to dla mnie, jak wielki plan odbudowy, a bardziej jak desperacka próba żerowania na sentymencie. “Deadpool & Wolverine” oczywiście też na nim żerują za pomocą Jackmana, ale tutaj jednak mamy pewną meta otoczkę, film i bohaterowie są świadomi, gdzie są i zdecydowanie nie traktują siebie poważnie. Czy Wolverine w innym kontekście będzie grał tak wspaniale, zapewne przyjdzie się nam przekonać, bo nie wierzę, że nie pojawi się w kolejnych filmach.

Jak to powiedział Deadpool: Disney będzie cię eksploatował do 90-tki.

Pytanie tylko, czy to dobrze?


Jeżeli podobała Ci się recenzja i to co robię na blogu, możesz postawić mi wirtualną kawę, która pomoże mi w dalszym śledzeniu produkcji Marvela :)

Postaw mi kawę na buycoffee.to