Dlaczego Akolita mnie rozczarowała? I nie, nie chodzi o kanon Gwiezdnych Wojen [SPOILERY]

Pokładałam duże nadzieje w stosunku do serialu “Akolita”, bo podobał mi się jego zamysł. Mamy ucznia, pomocnika jakiegoś Sitha, który zabija Jedi na długo przed tym, gdy ktokolwiek słyszał o Imperium. Do tego dochodzą jeszcze czasy, gdy Jedi byli prawdziwą potęgą, a nie tylko odległym wspomnieniem o wielkości. Więc wsiadłam do tego wózka z wielką ochotą.

Tym bardziej, że sama w kanonie gwiezdnowojennym nie siedzę bardzo głęboko, więc jeżeli Jedi nagle nie zaczną machać różdżkami i krzyczeć Avada Kedavra, to nie narzekam na zgodności z kanoniczne. Jeżeli serial jest dobry, to po prostu dobrze się na nim bawię i daję się porwać przygodzie i Mocy.

Problem jest jednak taki, że “Akolita” nie jest dobrym serialem. Nie jest nawet serialem, w którym wszystko dzieje się szybko i ciekawie, by móc przymknąć oczy na dziury fabularne, bo zabawa jest taka przednia.

Mogłabym się tu czepiać, że wykorzystanie Mocy do stworzenia życia miało być wyjątkowe tylko dla Anakina - ale tak nie cierpię tego wątku nawet w jego przypadku, że akurat niech robią z tym co chcą. Mogłabym - przykładem części fanów - rozrywać szaty, że jak można zabić Jedi sztyletem, ale akurat uważam, że jak Jedi nie docenia przeciwnika, to zginie i od sztyletu. Mogłabym się pochylać nad zasadnością krwawienia kryształu, ale musiałabym udawać, że wiedziałam, że coś takiego istnieje (całe życie wydawało mi się, że Sithowie używali po prostu innych kryształów).

Problemy “Akolity” leżą dla mnie zupełnie gdzie indziej.

akolita recenzja disney gwiezdne wojny
fot. Disney

Akolita i dziury logiczne w scenariuszu

Serial Disneya kuleje bowiem już w samej logice scenariusza i niestety nie da się przejść obok tego obojętnie. Choćby początkowy wątek podejrzewania, że to właśnie Osha (Amandla Stenberg) stoi za morderstwami. Skoro i tam mamy oczyścić ją z winy, dlatego że w czasie gdy jest pojmana przez Jedi, jej siostra dokonuje kolejnego zamachu, to czemu nie wsadzamy Oshi w kajdanki? I tak ściągnie je w kolejnym odcinku, a przynajmniej zostanie zachowana jakaś wiarygodność i logika w zachowaniu bohaterów. Mistrz Sol (Lee Jung-jae) mógł sobie jej wierzyć jak chciał, ale to przecież nie była jego decyzja do podjęcia.

Dlaczego, gdy biegną na spotkanie z Mistrzem Torbinem (Dean-Charles Chapman), Osha dostaje się tam jakimś cudownym skrótem, podczas gdy mieszkający w tym budynku Jedi biegną do niego naokoło? Co miał na celu fakt, że ona pierwsza odkryła ciało Torbina, skoro została oczyszczona z podejrzeń o jego zabicie 10 sekund później? Mogła przyjść na miejsce z całą resztą grupy.

I cała ta wielka tajemnica czwórki Jedi. Na litość Bloga. Serial bardzo chciał, żebyśmy zrozumieli postawę Sola, po czym Sol to tak naprawdę jakiś dziwny typ, który uroił sobie, że dwie dziewczynki są w niebezpieczeństwie. I zamiast zaczekać na decyzję Sióstr Nocy, czy Osha będzie mogła się uczyć w Zakonie, wykorzystuje porywczość młodego Torbina by dostać się do środka i próbować Oshę wykraść.

akolita recenzja disney
fot. Disney

W dodatku ten odcinek “wyjaśniający” prawdziwe wydarzenia był straszliwie nudny i nie było w nim ani trochę napięcia. Absolutnie nie poczuliśmy wagi tego, co Sol wyprawia - a przypominam, że nie dość, że zaognił cały konflikt i doprowadził do wybicia Sióstr Nocy, to jeszcze wybrał sobie, że uratuje Oshę a jej siostrę Mae (Amandla Stenberg) zabije. A wystarczyło, żeby krzyknął, żeby zeszły z mostu. Nie poczuliśmy tego emocjonalnie tak bardzo, że spotkałam się ze stwierdzeniami, że Sol w sumie nie zrobił niczego złego. Zrobił. Tylko serial nie umiał tego pokazać.

Serial próbował nadać planecie Brendok specjalne znaczenie, mówiąc coś o silnym polu Mocy, powodujący konwergencję - czy jak to tam określili - i że to niby ma mieć takie wielkie znaczenia dla Jedi i świata. Czy ktoś z widzów się tym w ogóle przejął? Dlaczego to ma tak wielkie znaczenie dla Jedi, poza tym, że sobie tam nową siedzibę założyli? W takich miejscach jest niższy czynsz, czy o co chodzi? Bo serial nie próbuje tego tłumaczyć, rzuca tylko jakimiś wielkimi słowami, które powinny widzów obchodzić, a nie obchodzą.

Inna kwestia logiki scenariusza? Od początku słyszymy, że aby Mae mogła wypełnić swoje przeznaczenia akolitki, musi zabić Jedi bez broni. Początkowo oglądamy ją usiłującą odebrać broń Jedi i nawet w rozmowie z Qimirem (Manny Jacinto), który pyta wprost:

 Ale jak zabić Jedi bez broni?

Opowiada o tym zadaniu tak, jakby chodziło o zabicie bezbronnego Jedi. Co jak wiemy z finału, nie było prawdą, bo chodziło o zabicie Jedi za pomocą Mocy. Tylko… jak Mae miała tego dokonać, skoro nie rozumiała swojego zadania i nie próbowała zabijać Jedi w ten sposób?

akolita recenzja disney
fot. Disney

Bardzo zła jestem na ten serial też z tego powodu, że poprowadził moje ulubione wątki, a równocześnie zrobił to tak niemrawo, że nie umiałam się nimi nacieszyć.

Mamy bowiem: Oshę, która przechodzi na złą stronę i nie tylko zabija w złości Sola, ale też świadomie podejmuje się bycia Akolitką. Mamy Qimira, który nie jest zły dla samego bycia złym, ale ma konkretny powód: chce używać Mocy w sposób inny niż Jedi i ma dość jednostronnego i bardzo opresyjnego podejścia do tematu. Mam wrażenie, że jest on bardziej upadłym Jedi niż Sithem (tym bardziej, że sam siebie tak nie nazywa, mówi tylko, że “tacy jak ty by mnie tak nazwali”). Mamy w końcu Zakon Jedi, który pod płaszczykiem utrzymywania pokoju jest skrajnie upolityczniony, a tam gdzie jest polityka, tam są interesy.

To są wątki, które chciałam oglądać w serialach aktorskich. Ale żadnym z nich nie umiałam się cieszyć, bo zabijały je kiepskie dialogi i wielkie kratery braki logiki w scenariuszu.

Akolita - Manny Jacinto ratuje cały serial

Jedynym światłym punktem w “Akolicie” był Qimir, którego fenomenalnie zagrał Manny Jacinto i jestem zachwycona, jak aktor odnalazł się w roli upadłego Jedi. Mam nadzieję, że jakiś reżyser również się zachwyci jego kreacją i wykorzysta jego talent do grania villanów jakiejś dobrej produkcji.

akolita recenzja disney
fot. Disney

Wątek Qimira podobał mi się, bo wyróżniał się na tle pozostałych: od początku był dobrze poprowadzony. I tak, łatwo się było domyślić, że on jest tym złym - ale osobiście mam poczucie, że serial nie chciał tego szczególnie ukrywać. Że właśnie o to chodziło, to nie miała być wielka rewelacja. Osobiście jestem fanką takich rozwiązać, bo nie lubię, jak nagle z kapelusza pojawia się jakaś nowa postać działająca zza kadru i mamy być pod wrażeniem. Dużo lepiej zagrała jego drwina w kierunku Mae, gdy po ujawnieniu swojej tożsamości jawnie zakpił, że go nie rozszyfrowała. Tym bardziej, że Manny Jacinto aktorsko pociągnął to rewelacyjnie.

Qimir miał też najlepsze dialogi, co w porównaniu do bardzo złych dialogów Sola, każe mi podejrzewać, kto był ulubieńcem scenarzystów.

Drugim plusem serialu były walki na miecze świetlne. Choreografia była naprawdę świetna i uwielbiam, jak sprawnie łączono posługiwanie się Mocą z walką mieczem. Mam jednak oczywiście problem z finałem - bo chociaż sama walka choreograficznie była genialna, to jednak oczywiście, Qimir nagle stracił kilka punków umiejętności na rzecz Sola, który stał się jakimś mistrzem nieczystych zagrań. No kłuje to w oczy, gdy przypomnimy sobie odcinek 5, kiedy to Qimir zabijał Jedi jak leci, a Sol potrafił głownie biegać spanikowany. Gdzie ty byłeś z tymi umiejętnościami, gdy ci kolegów zabijano?

akolita recenzja disney
fot. Disney

A wiecie, co w tym wszystkim jest najsmutniejsze? Sol był jednym z głównych bohaterów serialu, spędziliśmy z nim osiem odcinków, powinniśmy być do niego jakkolwiek przywiązani.  I co poczułam, gdy Osha go zabiła? Nic. No zginął, to zginął. Idźmy dalej.

“Akolita” ewidentnie planowana jest na więcej niż jeden sezon (zjawienie aż dwóch znanych postaci nie jest przecież przypadkiem), więc jeżeli kontynuacja się pojawi, to tak, usiądę i go obejrzę. Chcę więcej historii Qimira, bo to jest jedyny ciekawy wątek tego serialu. I tak wiem, że pewnie zostanie zepsuty, ale dopóki jest ciekawy, mam zamiar żyć w przeświadczeniu, że taki pozostanie.


Jeżeli podobała Ci się recenzja i to co robię na blogu, możesz postawić mi wirtualną kawę. Będę miała więcej siły do mierzenia się z nudnymi serialami z ulubionych uniwersów 😉

Postaw mi kawę na buycoffee.to