Zanim się zorientowaliśmy nagle zrobiło się deszczowo i dni
zaczęły jakoś szybciej się kończyć. Na brak trzydziestostopniowych upałów
narzekać nie mam zamiaru – średnio je znoszę. Ale jednak już noc za oknem w
okolicach siódmej godziny to lekka przesada.
Co u mnie
Wrzesień nie był szczególnie ekscytującym miesiącem –
zajęłam się głównie pracą i urlop trzeba było od razu odkupić nadgodzinami, co
by wszystko nadrobić. A gdy powoli wyszłam na prostą, w marketingu koniec września przekształcił się w grudzień. Tak, jeżeli
zastanawialiście się, kiedy zaczyta się myśleć o świętach, prezentach,
kalendarzach to już teraz. I to nie tyle myśleć, co to wszystko organizować. Na
myślenie terminy nam już minęły.
Ale żeby nie było, że tylko pracą człowiek żyje, we wrześniu
udało mi się zrobić nową rzecz. Wyleźć w środku nocy na Babią Górę, żeby z niej
obejrzeć wschód słońca. Ku mojemu zaskoczeniu po ciemku w górach idzie się
całkiem nieźle, a na ten sam pomysł wpadła masa osób.
Parking pod Babią pękał w szwach.
Wszystko układało się doskonale, dopóki nie wyszliśmy poza
granicę lasu. Jak to na Babiej, wiało. Ale tej nocy wiało tak, że dosłownie
przestawiało wszystkich, a kilkukrotnie miałam problem z utrzymaniem równowagi.
Skłamałabym, gdybym udawała, że nie przeszło mi przez głowę, że chyba czas się
wrócić i przestać wygłupiać, bo wieje coraz mocniej.
Ale, wszystkim szczęśliwie udało się dostać na szczyt.
Pojawił się jednak kolejny problem. Chmur nie było nigdzie, prócz na Babiej (co
zobaczyliśmy po zejściu z niej). Wschód słońca był więc… no cóż, musieliśmy
uwierzyć przyrodzie, że słońce wstało jak co dzień, bo widać nie było go wcale.
Piękne widoki i niesamowite zdjęcia udało się zrobić
dopiero, gdy zeszliśmy ze szczytu i wyszliśmy z chmury. I wiecie co? Było
warto.
Tam gdzieś jest wschód słońca. Przynajmniej tak mi wmawiali. |
JEST! Słońce! |
Seriale
W ramach odmóżdżenia się zerknęłam na niemałą ilość seriali.
Jeżeli potrzebujecie obejrzeć coś lekkiego i
komediowego, to koniecznie spójrzcie na Golden Girls. Jest to serial o czterech
starszych paniach, które są już wdowami, lub po rozwodach i jeszcze próbują
ułożyć sobie życie. Poziom sarkazmu i ironii powala na kolana większość
współczesnych seriali komediowych. Co może zaskoczyć, serial nie unika tematu
seksu, wręcz przeciwne, opowiada wprost o tym, jak kończą się randki również w
podeszłym wieku.
Przyznam, że nie pchałam się jakoś szczególnie, żeby oglądać
Przyjaciół z Uniwerku - polski tytuł jest tak uroczo infantylny. Zwiastun totalnie mnie nie przekonał. A potem gdzieś na
facebooku mignęła mi się pozytywna recenzja i pomyślałam, że w sumie, dlaczego
by nie. I serial mnie pozytywnie zaskoczył. Jeżeli potrzebujecie komediowego
serialu, który równocześnie pokazuje jak skomplikowane bywają relacje z ludźmi,
których uważaliśmy do niedawna za bliskich przyjaciół na całe życie, a
równocześnie fundujący nam typowo komediowe i przerysowane wydarzenia, to
powinien przypaść Wam do gustu. No i to Netflix. Więc serial jest krótki.
Zaczęłam oglądać Mad Mena, choć nie będę ukrywać, że po
pierwszej fascynacji mam obecnie przerwę. Jest to jeden z tych seriali, który
najlepiej ogląda się w małych dawkach, bo w dużych może znudzić i znużyć – jak
mnie. Teoretycznie nic się tam nie dzieje. A równocześnie, na podłożu
wewnętrznych problemów bohaterów, dzieje się coś bez przerwy. A serial powinien
być obowiązkowy dla każdego, który uważa, że feminizm jest niepotrzebny. Moment,
w którym bohaterka nie może sama zdecydować, czy potrzebuje wizyt u psychologa
i jej mąż wybiera za nią, to co dla „niej” najlepsze, dosłownie mnie bolał. Tak
jak i tysiące innych rzeczy, małych i dużych, które współcześnie są nie do
pomyślenia, a wtedy były czymś normalnym i codziennym dla kobiet.
Nadrobiłam także drugi sezon The Expanse, który na chwilę
zaspokoił mój głód na space opery. Zniszczył on postać detektywa (niezbyt
podoba mi się pierwsza część sezonu i zakończenie jego wątku). Za to druga
połowa już totalnie mnie kupiła i nie mogę się doczekać dalszych przygód załogi Rocinante.
I tym razem też skończył się tak nagle, że aż musiałam sprawdzać, czy to naprawdę
już wszystko na ten rok.
Ale nie tylko serialami żyje człowiek (podobno), uwielbiam stand upy,
a w tym miesiącu dosłownie w nich przepadłam. Jeżeli za coś kocham Netflixa, to
właśnie za to, że poszedł w ich mocną promocję i nagrywanie występów
specjalnych tylko dla siebie. Mogłabym wymieniać długo, ale ostatnio największe
wrażenie zrobiło na mnie 25-lecie Def Comedy Jam. Nigdy o tym nie słyszałam.
Fascynujące było odkryć, jak Afroamerykanie tworzyli program, przebijając się
jakimś cudem do telewizji. Ludzie, którzy latami występowali ze swoimi skeczami
na małych scenach w ciemnych klubach, 25 lat temu dostali możliwość
występowania na skalę krajową przed bezlitosną publicznością, która gdy się
śmiała, to dosłownie tarzając się po ziemi, a gdy nie podobał się jej występ,
bezlitośnie buczała na komików. Gala składa się głównie z ujęć starych skeczy i
o mój blogu, jaka to jest zgraja utalentowanych ludzi. Naprawdę warto to
obejrzeć i przeczekać moment początkowy, gdy głównie sobie nawzajem dziękują.
Potem zaczyna się opowieść, czym Def Comedy Jam był i jest. I jest to opowieść
fascynująca.
Filmy
Z filmów obejrzałam dwa, składający się na jedną serię i
Bałaganiarscy Facebookowicze właśnie mruczą pod nosem: Więzień Labiryntu. I
tak, ja wiem, wielu uważa te filmy na nudnawe i nijakie. I ja widzę ich wady
(jak totalne zapomnienie o zarysowaniu postaci trochę bardziej, niż: a teraz
wszyscy razem uciekamy). Ale może dlatego, że nastawiałam się na straszne
gnioty i nudne filmy, pozytywnie się zaskoczyłam i finalnie nie żałowałam ani
minuty spędzonej na oglądaniu.
W dodatku rozgrzebałam YouTube w poszukiwaniu wszystkiego z
Dylanem O’brien i okazało się, że casting Maze Running był udany na pewno pod
jednym względem: wywiady promujące filmy są świetne i sprawiły, że płakałam ze
śmiechu.
Ciekawe linki
Trzytysięczny wpis Zwierza – wzięłam udział w krótkim
nagraniu z okazji szalonych trzech tysięcy wpisów na blogu Kasi. Ja do tej
liczby dotrę mniej więcej w okolicach emerytury.
Jak wyceniać swoją pracę? – jeżeli pracujecie na swoim, lub
planujecie to robić, to wycena swojej pracy jest jednym z kluczowych elementów.
Life Managerka punktuje swoje błędy, podpowiada jak ich uniknąć oraz podrzuca
ciekawy kurs na ten temat. Warto spojrzeć.
Gadżety do makijażu inspirowane Harrym Potterem – jeżeli
macie za dużo pieniędzy, Gabi pomoże je wam beztrosko wydać. Jeżeli nie macie
ich w nadmiarze, to sprawi, że myśl „przecież nie muszę nic jeść” przyjdzie wam
zdecydowanie za łatwo.
Austen nie pisała romansów – znów Zwierz, ale nie mogłam nie
wrzucić tego wpisu. Idźcie i czytajcie. Podziękujecie mi później. A raczej
Kasi, za świetny tekst.
Nie ma kobiet, nie ma gwałtów – i na koniec, przykłady
bardzo ciekawych kampanii społecznych, starających się walczyć ze stereotypem,
że to kobieta jest winna, bo nie tak się ubrała, spojrzała, w ogóle była.