Mijający właśnie rok był
niesamowicie dziwnym rokiem. Z jednej strony wydarzyło się bardzo wiele rzeczy
na świecie, przez które nie mogłam po nocy spać. Z drugiej, moje prywatne życie
toczyło się leniwie do przodu i nie mogę na nie narzekać. Może nie było
najbardziej pasjonujące i nadające się na książkę, ale zdecydowanie nie był to
zły rok.
Sześć miesięcy na dwa sposoby
Ten rok podzielić mogę spokojnie
na dwie części, które stykają się delikatnie w czerwcu, zupełnie jakbym
planowała ten podział z kalendarzem w ręku. Pierwsza połowa roku, w której
miałam nadmiar wolnego czasu, przełożyła się na duże ilości czytanych książek.
I tak z radością odkryłam cudowne Archiwum Burzowego Światła oraz
okropną serię Protektorat parasola, której nie poleciłabym nawet najgorszemu
wrogowi. Ta część roku obfitowała także w sporą aktywność fizyczną, która tak
zaskoczyła mój leniwy organizm, że w drugiej części roku postanowił praktycznie
z niej zrezygnować.
Nadrobiłam także cudownego Koriolana
z Tomem Hiddlestonem oraz Hamleta z Davidem Tennantem. I to są
zdecydowanie najważniejsze pozycje, jakie obejrzałam w tym roku.
Bo w drugiej części roku znalazłam
się na stażu, który dosłownie sam do mnie przyszedł, a obecnie zamienił się w
pracę na pełen etat (z umową! Z normalną umową! Wiecie, że jeszcze takie
dają?). I nagle okazało się, że nie da się już tyle czytać i oglądać.
Zaskakujące, prawda? Jeszcze bardziej zaskakujące jest dla mnie to, że po raz
pierwszy naprawdę lubię swoją pracę. Choć ciężko powiedzieć, czy to ze względu
na to, że robię rzeczy które lubię, pracuję z fajnymi ludźmi, czy to może
dosłownie nieograniczony dostęp do kawy i ekspresów, o które można się wręcz
potykać. Kawa. Z ekspresu. W ilościach hurtowych. I can live with that.
Pierwsze razy
Zawsze marzyłam, żeby znaleźć się
choć małym palcem na festiwalu filmowym i SerialCon mi to w tym roku
umożliwił, bo wszystko działo się podczas Off Camera. I choć atmosfera była
przez to zdecydowanie mniej konwentowa, to naprawdę nie można narzekać, bo
prelekcje były cudowne i trafiłam tylko na jedną złą. Ale jej jakość nie była
zła przez brak wiedzy, a niewystarczającą znajomość języka angielskiego przez
część prelegentów, którzy porwali się na prowadzenie panelu w tymże języku.
Dużo bardziej znaczącym pierwszym
razem był z kolei mój pierwszy protest. Nigdy nie czułam potrzeby
uczestniczenia w manifestacjach, ale tym razem ustawa antyaborcyjna spędziła
mój sen z powiek i sprawiła, że razem z innymi wyszłam na ulicę w Czarnym
Proteście. Na blogu zrobiło się przez chwilę politycznie co również zdarzyło
się po raz pierwszy i zgaduję, że wcale nie po raz ostatni.
W ogóle, przez długie lata trzymałam się od polityki bardzo daleko. W tym roku ostrożnie się do niej zbliżyłam i staram się śledzić bieżące wydarzenia. Moim największym problemem jest brak źródeł, które naprawdę przedstawiałyby czystą informację, bez próby wtłoczenia mi od razu do głowy nie moich racji i przekonań. Brakuje mi portalu, który po prostu relacjonuje, a resztę zostawia mi samej.
W ogóle, przez długie lata trzymałam się od polityki bardzo daleko. W tym roku ostrożnie się do niej zbliżyłam i staram się śledzić bieżące wydarzenia. Moim największym problemem jest brak źródeł, które naprawdę przedstawiałyby czystą informację, bez próby wtłoczenia mi od razu do głowy nie moich racji i przekonań. Brakuje mi portalu, który po prostu relacjonuje, a resztę zostawia mi samej.
Swoją drogą, zdecydowanie łatwiej
mi się spało, gdy się nie interesowałam.
Kilka punktów do pracy nad sobą
Mój chaotyczny tryb pracy mocno
daje mi się we znaki, co odczuwam za każdym razem, gdy dostaję po głowie. I za
każdym razem dostaję słusznie. Są to mało przyjemne, ale bardzo potrzebne
lekcje, których opanowanie kosztuje mnie dużo wysiłku. Ale mam nadzieję, że w
końcu opanuję jak nie tracić z oczu detali zasłoniętych ogromnymi projektami.
Ten rok przypomniał mi też, że
nie warto gonić za ludźmi. Nie wszystkie bliskie znajomości muszą zawsze takie
zostać, a gdy przez 6 miesięcy uparcie prosi się o spotkanie i za każdym razem
słyszy się wymówkę od niego, należy odpuścić. Im szybciej się to zrobi, tym
lepiej. A wyrzuty sumienia są w tym momencie nie na miejscu. Chcieć przecież
muszą obie strony.
Przyjemna niespodzianka
Jaką jest to, ze jest tu Was dwa
razy więcej, niż było na początku roku. Na które statystyki nie spojrzę, tam
Was więcej. Z entuzjazmem zareagowaliście na propozycję utworzenia grupy,
jesteście powodem wymyślenia mojego ulubionego hasztagu #brytyjczyknadziendobry
i piszecie najdłuższe komentarze we wszechświecie. Naprawdę, pod niektórymi
wpisami są one tak długie, że można by z nich zrobić osobne posty! Dziękuję, że
tu ze mną jesteście.
I wszystkiego dobrego w Nowym
Roku.
0 Komentarze