Nie ukrywajmy, że prawdziwą
atrakcją dla fanów popkultury są wszystkie miejsca, które choć trochę noszą
ślady ukochanych uniwersów. W Krakowie w zeszłym roku otworzony został Dziórawy
Kocioł, który miałam okazję odwiedzić przy okazji SerialConu, a do którego
zaraz po otwarciu zawitała Gosiarella. Miejsce mi się spodobało, choć po
czasie mam do niego kilka zastrzeżeń, jak choćby motywy inne niż tylko potterowe,
czy nie do końca podchodzące mi kremowe piwo. Jako osoba rzadko jedząca/pijąca
naprawdę słodkie rzeczy, zasłodziłam się w jakieś trzydzieści sekund. Ale to
już jest uwarunkowane indywidualnymi skłonnościami.
Kilka dni temu został natomiast
otworzony Pub Pod Rozbrykanym Kócem i wczoraj radośnie do niego pomaszerowałam.
Muszę przyznać, że pomysł i jego realizacja już na pierwszy rzut oka robią
bardzo fajne wrażenie, a, co szczególnie sobie chwalę, bardzo łatwo do Kóca
trafić – ogromny plus dla przyjezdnych. I choć nie znajduje się w rynku, a na
Kazimierzu, to nawet pieszo odległość od centrum Krakowa jest na tyle mała, że
nie trzeba się bawić w jeżdżenie komunikacją miejską.
Czuję dużą więź z drugim hasłem. Może ja naprawdę nadaję się na Hobbita? |
Ponadto Kóc już z ulicy
prezentuje się sympatycznie. Wita nas drewnianym szyldem i napisami na ścianach,
które nie pozwalają przeoczyć pubu. Po wejściu do środka też nie mamy żadnych wątpliwości,
gdzie się znaleźliśmy: na ścianie widnieje namalowana mapa śródziemia oraz
tekst, który znają wszyscy, nawet ci, którzy żyją pod kamieniem i o Tolkienie
nigdy nie słyszeli. A z dołu – jako że całość znajduje się w piwnicy – dobiegają
dźwięki muzyki z adaptacji filmowej, zarówno Władcy Pierścieni, jak i Hobbita.
Można się czepiać wielu rzeczy w adaptacjach Jacksona, szczególnie tych
ostatnich, ale do muzyki przyczepić się nie da.
Nie wiem, kto to malował, ale chylę czoła. |
Schodzimy więc schodami do
pięknej ceglanej piwnicy. W środku panuje przyjemny półmrok, a na ścianach mienią
się runy. Naprawę nie trudno jest poczuć klimat. Z Gabi z entuzjazmem zareagowałyśmy na widok nazw stołów, wśród
których znajdują się takie lokacje, jak Gondor czy Jezioro Golluma, itd. Po
krótkiej naradzie postanowiłyśmy zaryzykować i usiąść przy Górze Przeznaczenia,
po czym spojrzałyśmy na menu i zgodnie stwierdziłyśmy, że chętnie zabrałybyśmy
jedno do domu. To uczycie uległo spotęgowaniu, gdy zaczęłyśmy je czytać. Trzeba
przyznać, że ktoś naprawdę się nad nim napracował i dopiero przy trzecim wertowaniu
byłam w stanie pohamować odruchy radości oraz okrzyki: a widziałaś to? Patrz jakie fajne! i skoncentrować się na tym, co
chciałabym zamówić. Jedno jest pewne, Kóc jest jedynym miejscem w Krakowie,
gdzie można powiedzieć: Dwa razy
bezalkoholowego Pippina poproszę.
Menu wygląda fantastycznie, a jego treść wzbudza fanowską radość. |
Będąc w Kócu nie mogłyśmy sobie
odmówić spróbowania Lembasów. I przyznam, że pomysł na nie naprawdę mi się
podoba. Wyglądają tak jak Lembasy wyglądać powinny i podane są na talerzu,
który wręcz wymógł obfotografowanie go. Jedyne do czego mogłabym się doczepić,
to fakt, że dla mnie były za mało pikantne, ale z drugiej strony jakoś nie
widzę Elfów przyrządzających Lembasy na ostro. A tak poważnie, to może w
przyszłości Kóc wprowadzi możliwość zamówienia bardziej doprawionego Lembasa?
No i jak na pub, który otwarty jest dopiero kilka dni, menu jest duże i
urozmaicone. Ciekawa jestem, jak zmieni się z czasem, bo to, że się trochę
zmieni pod gusta klientów jest pewne.
Na zdjęciach dwa Pippiny i Lembasy. |
Podobno bardzo wierni fani
Tolkiena mają zastrzeżenie, że wystrój Kóca jest bardzo minimalistyczny, a na
ścianach nie wiszą żadne topory. Toporów mi nie brakowało, a minimalizm jak dla
mnie sprawdza się w tym przypadku znakomicie. No i jestem przekonana, że w
miejscu, gdzie sprzedaje się alkohol powieszenie nawet plastikowego topora na
ścianie jest zawsze złym pomysłem.
Pub Pod Rozbrykanym Kócem
spodobał mi się na tyle, że widzę tam przyszłoroczne spotkanie blogerskie.
Choćby ze względu na to, że jest tam zarówno jedzenie, jak i napoje - także dla
każdego coś dobrego.
Kóc zapowiada się na sympatyczne
miejsce spotkań fanów popkultury. Już teraz udało nam się natrafić na chłopaków
rozłożonych z planszówkami oraz fanów serii opowiadających sobie o tajemnicach
języka elfickiego i urodzie orków. Jest to zdecydowanie miejsce warte odwiedzenia,
nawet jeżeli nie jest się zagorzałym fanem Tolkiena.
0 Komentarze