Trudno nie znać treści Hamleta,
nawet jeżeli nigdy go nie czytaliśmy. Po prostu wiemy o czym jest, tak jak
wiemy o czym jest Romeo i Julia. Jednak nie każdy z nas miał okazję zobaczyć
Hamleta wystawionego. Ja do tej pory nie miałam. Przymierzałam się do tego
najnowszego z Benedictem Cumberbatchem, ale terminy retransmisji na razie
uparcie nie pasowały. Aż tu nagle TVP zrobiło miłą niespodziankę i puściło
Hamleta z 2009 roku, w którego wcielił się David Tennant. I już w momencie, gdy
zaczęłam go oglądać, ucieszyłam się w duchu, że to mój pierwszy Hamlet.
To co muszę zaznaczyć już na
wstępie, to Hamlet transmitowany w telewizji, był Hamletem pod telewizję
nakręconym. W przeciwieństwie do retransmisji Koriolana, czy Frankensteina,
które były nagrane podczas występu na żywo przed publicznością w teatrze, ten
Hamlet był teatrem telewizji. I wykorzystał wszystkie możliwości, jakie teatr
telewizji daje.
Wiedziałam już przed obejrzeniem,
że jest to Hamlet unowocześniony, wystarczyło spojrzeć na zdjęcia ze sztuki.
Garnitury, podkoszulki. Ale to, co zaskoczyło mnie najbardziej, to widok z
ukrytych kamer i świadomość bohaterów o ich istnieniu. Gdy to piszę, wydaje się
to tak surrealistyczne i niepasujące do sztuki Szekspira, że gdybym nie widziała,
jak wspaniale to zagrało z całością, pukałabym się w głowę. Zastanawiam się z
jaką pasją reżyser Gregory Doran musiał mówić: I będą tam ukryte kamery i od czasu do czasu pokarzemy sceny, jakbyśmy
bezczelnie ich podglądali, że wszyscy na to poszli i nikt nie powiedział
mu, że zwariował.
Zabawa ubraniami w tej sztuce jest godna pochwały. I zaskakująco pasuje. |
I tak samo jak te kamery, nasze
współczesne ubrania zaskakująco dobrze wpisywały się w narrację. David najpierw
przylizany i w garniturze, zmieniając ubranie na podkoszulek z namalowanymi żebrami
i rozczochranymi włosami odpowiednio wyróżnił się na tle, by uznać go za
szaleńca. A reszta? Damskie garnitury nie przeszkadzają w dyganiu przed królem.
Pomimo surowości wnętrz, gdzie wszystko wydaje się ze szkła i marmuru, pomimo
nowoczesnych ubrań, tylko gdzieniegdzie splecionych w to, co ze strojami
ówczesnej epoki się nam kojarzy, nie pozwoliły zapomnieć, że jesteśmy na
dworze. Gdzie panuje monarchia absolutna. Polityczne spiski, walka o władzę.
Jesteśmy na zamku. I pamiętamy o tym od początku do końca.
Ale żebyśmy mogli o tym pamiętać,
potrzebni są aktorzy, którzy nie pozwolą nam zapomnieć, że pomimo tej kreacji,
to wszystko Szekspir. Hamlet. A obsada jest tu nie z tej ziemi. Zaczynając od
Davida Tennanta, poprzez Mariah Gale, Petera De Jersey, Penny Downie, a na Patricku
Stewarcie kończąc.
Mariah Gale, wcielająca się w
Ofelię, ze swoją delikatną urodą, doskonale pasowała do zakochanej dziewczyny,
która musi poddać się woli ojca i odtrącić zalecającego się księcia. Tylko po
to, by jeszcze bardziej przekonująco zagrać utratę zmysłów po jego śmierci. I
na Bloga, jaki na dziewczyna na głos! Aż żal, że tak mało w Hamlecie ma do
śpiewania.
Ta scena dosłownie rozdarła mi serce. Zagrana perfekcyjnie. |
Ale to co urzekło mnie
najbardziej, to sceny pomiędzy Davidem jako Hamletem i Penny Downie, wcielającą
się w Gertrudę, jego matkę. Moment, gdy mają długą scenę, sam na sam, gdy Hamlet
równocześnie chce ją zniszczyć i nie ranić. Gdy na nią krzyczy, a ona z jednej
strony nie wie co się dzieje, a z drugiej nagle, doskonale rozumie o czym on
mówi. Jaka jest to dobra scena. Jakie tam jest aktorstwo i zrozumienie dwojga
utalentowanych ludzi, jak wszystko powinno wyglądać. Penny naprawdę wygląda jak
matka, która patrzy na rozpad swojego ukochanego dziecka i nic nie umie z tym
zrobić.
I sam David. Myślałam, że mnie
nie zaskoczy, bo przecież widziałam go już w różnych rolach, doskonale wiem, do
czego jest zdolny. Po czym wychodzi i patrzy w kamerę. I mówi. A ja mam ciarki
na plecach. Od początku do końca sztuki. Za każdym razem, gdy patrzy i mówi, i
mam wrażenie, że jesteśmy sami, że zwierza się tylko mi ze swoich planów i
problemów.
Ze znanymi aktorami jest ten
problem, że w pewnym momencie widzisz już tylko tego aktora i nie gra dla
ciebie postaci, tylko jest sobą, albo zawsze będzie którymś filmowym charakterem. David jest jednym z tych aktorów, którzy nie muszą się bać tego zaszufladkowania.
Gdy gra Doktora, widzisz nie Davida, tylko Doktora. Gdy gra sponiewieranego policjanta,
nie widzisz Davida, tylko Aleca i zapominasz jaką David ma bogatą
mimikę. Wierzysz, że nie potrafi się uśmiechać i prawdopodobnie ktoś przed
chwilą zabił jego ulubionego kota. Gdy widzisz go w szalonym musicalu
Blackpool, wierzysz w tego beznadziejnie zakochanego policjanta. Słuchy mnie
dochodzą, że gdy widzisz go w Jessice Jones, zapominasz że jest
najsympatyczniejszą osobą na świecie i zaczynasz się go bać. Gdy widzisz go w
Hamlecie, widzisz cierpiącego, rozerwanego na strzępy chłopaka, który cierpi po
śmierci ojca i pragnie zemsty. W żadnej roli nie widzisz samego Davida
Tennanta. Chyba, że pociera ucho. To jest jedyny przejaw bycia Davidem w każdej
z tych ról.
Książę oszalał. Albo doskonale wie co robi. |
A to sprawia, że jestem pod
ogromnym wrażeniem, jak reszta obsady, nawet ci najmniejsi drugoplanowi, wcale
nie zniknęli pod jego doskonałym występem. To jest naprawdę duża sztuka, dobrać tak całą obsadę, by każdy był jakiś,
miał coś do powiedzenia i był zdolny do zagrania nawet najmniejszej roli tak,
by nie zniknąć w cieniu innych. Siedziałam sama w ciemnym pokoju i siłą woli
zmusiłam się, żeby nie klaskać na napisach końcowych. Głównie dlatego, że była
już północ i mogłam pobudzić resztę domowników.
Odkąd zobaczyłam dzięki NTL Frankensteina
wiedziałam, że brytyjski teatr będzie tym, co będę się starała powoli
nadrabiać. Koriolan tylko utwierdził mnie w mojej świeżej miłości.
Hamlet sprawił, że mam ochotę zabrać wszystkich, siłą posadzić przed ekranem i
kazać oglądać. Bo to jest zaskakujące, jak prawie trzygodzinna sztuka może
trwać piętnaście minut, wywołać emocje i autentyczne przeżywanie historii,
którą się przecież zna, oraz niepowstrzymane wrażenie, że była za krótka. O
jakieś kolejne trzy godziny.
Udowadnia też, że Szekspir pisał ponadczasowo i możemy wrzucić jego sztuki wszędzie, w każde realia czasowe. I będą tak samo przekonujące, tak samo ważne, tak samo pasujące. Bo w końcu moda i świat się zmieniają, ale podstawowe ludzkie pragnienia, żądze i myśli - nigdy.
Ps. Z doskonałych wieści, David
wraca wiosną przyszłego roku na deski teatru.
0 Komentarze